Mimo że Bozia dała mi w spadku rude kłaczydła nie byłam dumna z tejże spuźcizny jakkolwiek.Dzieciaki wytykały mnie paluchami w szkole krzycząc…”wiewióra”…Rudzielec….rety!...Rety!, no istne rude dziwadło…
….no może mam-ja-że tendencję do przesady także dramatu zdaje się nie było z mojej teraźniejszej perspektywy acz wtenczas ..no przykro.
To i wpadłam ja na genialny pomysł pozbyć się tejże rudości!!
I bach! Farba z nazwy brąz okazała się być w rezultacie czarrrna….i taka czarna niemalże zostałam. nosiłam ja tą czarną, brązowawą, czerwonawą (w międzyczasie) czuprynę ładnych lat kilka….aż do niedawna..kiedy to rudości stały się pożądane..modne..chciane..uwielbiane!!! i ja zachorowałam na rudy…mimo mojego statecznego nieco wieku…zmądrzałam….niestety powrót do moich naturalnych okazał się nieco przytrudny..wobec tego jestem naturalnym rudzielcem z nienaturalnym rudym na główce.
Na blogu mam nadzieję popisać o efektach koloryzacji, pielęgnacji włosów i mojej walce o względnie naturalne podejście do tych wszystkich zagadnień. :)
Zapraszam.
Zapraszam.
Post Comment
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz, do każdego staram się odnieść, Zapraszam do grona obserwujących, ja ze swojej strony na pewno zajrzę do Ciebie :))